– Dobrze. Ale jeśli ktoś to zrobił celowo, dlaczego ty stałeś
się celem, a nie ja, Rob albo Patti? – Są dwie możliwości. Albo nasz przyjaciel zobaczył mnie w tym domu, ale nie wiedział, kim jestem i obawiał się, że mogę mu popsuć zabawę. Albo jest to ktoś, kto mnie zna. – Skąd? – Wychowałem się tutaj, a poza tym w pracy narobiłem sobie wrogów. – Przecież twoja praca nie ma nic wspólnego ze mną. Sebastian uznał, że na razie lepiej będzie nie wspominać o Darrenie Mowerym. – To prawda – powiedział spokojnie. – A może to ktoś, kogo ja też znam? – Może. – Ale kto? – Zmarszczyła brwi. – Gdybym wiedział kto, zabawa byłaby skończona – mruknął Sebastian. Lucy potrząsnęła głową. – Można od tego zwariować. Dobrze .Zawiozę cię do motelu. Możesz zostać w mojej sypialni. Ja się przeniosę na górę. – Ja mogę spać na górze. – Chyba żartujesz? Jeśli ktoś znów zostawi mi na łóżku jakieś martwe zwierzę, to wolę, żebyś ty je znalazł. – Zdjęła kluczyki z haczyka na ścianie. – Popilnujesz dzieci? Rob ma dać Madison jakąś pracę, a J.T. bawi się z Georgiem. Przydzieliłam im różne obowiązki. – Tak samo było ze mną, gdy byłem mały – stwierdził sucho. Lucy uśmiechnęła się. – Odrobina normalności dobrze ci zrobi. Sebastian stanął w otwartych drzwiach wiodących na podwórze. – Wolałbym, żebyś nie jechała sama. – Z ciebie w tym stanie i tak nie miałabym żadnego pożytku. – Obejrzała się w drzwiach, oddzielona od niego siatką na owady. – Przepraszam cię, ale wyglądasz, jakbyś skoczył do tego wodospadu głową na dół. Wiem, że nawet z połamanymi kośćmi jesteś w stanie pozbawić życia połowę ludzkości, ale wezmę ze sobą komórkę i jeśli będzie trzeba, zadzwonię pod 911. – Poproś recepcjonistkę, żeby poszła z tobą do mojego pokoju. – Dlaczego? Jeśli ktoś się tam chowa pod łóżkiem, to nie zamierzam narażać na niebezpieczeństwo niewinnej recepcjonistki. A jeśli nie, to nie mam się czego obawiać. Sebastian podszedł do drzwi. – Lucy. Spojrzała mu prosto w oczy. – Przecież nic mi się nie stanie. Wrócę za godzinę. – Naraz przypomniała sobie o czymś i zmarszczyła czoło. – Och, zaraz. Przez chwilę sądził, że jednak zdecydowała się zabrać go ze sobą, ona jednak wbiegła do kuchni i wzięła komputer. – Żeby cię nie kusiło – mruknęła, przechodząc obok niego. W dwie minuty po jej wyjeździe w kuchni pojawili się J.T. i Georgie. Trzymali się w bezpiecznej odległości od Sebastiana, obrzucając go ostrożnymi spojrzeniami.